Moja wizja Wandystanu to fajne państwo, w którym nie wieje nudą. Mamy niedościgniony nigdzie indziej klimat wandności, za sprawą którego możemy realizować wiele projektów komunalnych, oddolnych inicjatyw, spontanicznych pomysłów, ty nazywaj to. Jakiś czas temu stanęliśmy na trochę w miejscu, ale teraz znów rozpędzamy się do biegu o szczęśliwy, socjalistyczny mikroświat – dlatego potrzebujemy prezydenta, który nie tylko będzie ogarniał typowo administracyjny shit, ale także wskaże kierunek postępu, tak jak dyskdżokej kieruje git wiksiarskim dansingiem. Mam przeświadczenie, że w roli prezydenta sprawdzę się tak samo dobrze jak w roli rezydenta Radia Janusz, Inbasady i innych dyskotek cyberświata.
Kierunek postępu to prezydenckie inicjatywy, które zamierzam zgłaszać z siłą animatora wycieczek olinkluziw do Gnomii. Mam kilka pomysłów, za które moglibyśmy się zabrać od razu. Myślę tu o partyjnym radiu/telewizji z którego nadawałbym moje orędzia, wprowadzeniu klimatycznego systemu wizowego, uporządkowaniu atlasu Wandystanu, rozwinięciu korzystnych dla Wandystanu układów z innymi mikronacjami. Jak usłyszę "Ipanienko, to chujowy pomysł, nie róbmy tego", a pewnie usłyszę to wiele razy, to nie będę robił spiny tylko przyjmę to między poślady. No i wiadomo – kwestie czasowe. Nie zawsze starczy mi czasu na rozpisanie się z jakąś koncepcją, ale mogę obiecać, że chociaż zarzucę hasło które można podłapać albo nie i chuj.
Czy taka wizja jara tow. Wziernika? Bo powinna jarać, i to fest.